środa, 23 października 2013

DYKWIA, czyli Eryk Mistewicz w akcji

Jeśli jest na świecie coś, co mnie w sposób szczególny irytuje to jest to właśnie syndrom DYKWIA. Nie mam pojęcia dlaczego, ale bardzo często spotykam się z nim właśnie w lotnictwie. Najczęściej na ten syndrom chorują panowie ze średniej kadry menadżerskiej, lub jakieś gwiazdeczki, którym wszyscy powinni uchylać nieba bo zagrali w 1043 odcinku Klanu. DYKWIA, czyli Do You Know Who I Am? Czy Pani wie kim ja jestem? Jutro już Pani tu nie pracuje, czyli kwintesencja prowincjonalizmu i własnych kompleksów odreagowywanych na innych. Wczoraj do klubu DYKWIA dołączył Pan Eryk Mistewicz na swoim Twitterze. Haniebnie zesłany razem z innymi pasażerami (i swoimi znajomymi z #zagranico) do, jak to określił, śluzy w oczekiwaniu na autobus postanowił właśnie pokazać kim jest rozsyłając na lewo i prawo tweety 'obrażonego Eryczka' włączając do konwersacji Prezydenta Adamowicza, Ministra Nowaka. Zabrakło chyba jeszcze Papieża Franciszka. Dla mnie lektura tych tweetów w wykonaniu, jakby się wydawało, poważnego człowieka była totalnym zaskoczeniem i wywołała dość głębokie zniesmaczenie.
Sam jestem dość aktywnie reagującym człowiekiem, natomiast w takich przypadkach swoje uwagi najpierw zgłaszam zainteresowanemu podmiotowi, a dopiero później, w przypadku braku reakcji temat eskaluję.

Panie Eryku, więcej spokoju wewnętrznego życzę i niech Pan pamięta, że nasze tweety świadczą przede wszystkim o nas.

PS. Pan Eryk wyjaśnił, że sytuacja zdarzyła się po raz trzeci, a dwie poprzednie uwagi na temat poziomu obsługi na lotnisku w Gdańsku zostały zignorowane. Stąd też rozumiem tę frustrację, acz uważam, że można było bardziej fortunnie dobrać słowa. Mam również nadzieję, że port lotniczy w Gdańsku nie da już więcej powodów do irytacji :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz